Mini (Maxi) Opis #23 – Dzień Dziecka

Dzień Dziecka

Mini (Maxi) Opis #23 – Dzień Dziecka

Na początek coś sobie wyjaśnijmy, jestem na co dzień osobą radosną, społeczną i niemal cały czas okrążona przez tłumy znajomych, nowych, starych, znajomych znajomych i tych których nie znam i nawet nie zapamiętam. Jestem osobą otwartą i komunikatywną, a w dodatku spełniam się zarówno zawodowo jak i edukacyjnie. Nie dość, że robię magisterkę (studia magisterskie) z Dziennikarstwa, nie dość, że pracuję w szanowanej gazecie i przeprowadzam wywiady z różnymi osobami, to jeszcze mam udane życie towarzyskie, mam chłopaka i prowadzę swojego bloga modowego, który swoją drogą notuje ostatnimi czasy coraz to większy ruch.

Mam na imię Tatiana i mam 26 lat, można więc powiedzieć, że jestem szczęśliwa i mam dokładnie to o czym zawsze marzyłam, bliskich, pracę, hobby i duże perspektywy na przyszłość. To niestety jedna strona medalu, ta lepsza i bardziej pokazywana ludziom, ale nie jedyna. Jak każdy mam i tą drugą stronę, i choć ludzie jej u mnie nie widzą tak ona jest i niekiedy (w niektóre dni) mam po prostu dołka.

Gdzie jesteśmy? Kiedy jesteśmy i co robimy? Cóż, ja wracam autobusem w piątkowe popołudnie po pracy do domu. Na pozór normalna, niczym się niewyróżniająca dziewczyna, siedzi na autobusowym krześle i słucha czegoś na słuchawkach. Na pozór jest taka sama jak setki innych pasażerów wsiadających tego konkretnego dnia do tego konkretnego autobusu. Przystanki mijają a playlista ciągnie się niczym smutny obowiązek, nie do końca chcemy jej słuchać, ale i tak jej słuchamy, byleby tylko zająć czymś umysł. Nadszedł mój przystanek i wysiadłam z autobusu, krocząc dalej chodnikiem w stronę klatki schodowej.
Następnie schody, drzwi frontowe i jestem w domu.
Trochę tu pusto i nie ma się co dziwić, w końcu mieszkam sama. Pierwsza myśl, jeść, jestem głodna, ale na co ja mam ochotę? Otwieram lodówkę i nie mogę się zdecydować czy dokończyć to spaghetti z wczoraj czy zrobić sobie sałatkę czy może jajecznicę z cebulką zieloną. Nie wiem, za duży wybór, za mało czasu, próbowałam sobie ten fakt mojego niezdecydowania wytłumaczyć, jakbym tłumaczyła się nauczycielce w szkole, dlaczego to nie odrobiłam pracy domowej. Druga myśl, kąpiel i tu nie było mowy o żadnym zastanawianiu się, odruchowo wzięłam ze sobą ręcznik z szafy w przedpokoju i już miałam wchodzić do łazienki, gdy to usłyszałam znajomy dźwięk telefonu.
Mogłabym go olać, mogłabym po prostu wyłączyć telefon, ale może to coś ważnego, więc podeszłam szybko do telefonu leżącego na szafce w przedpokoju i odebrałam go.
– Halo?  – Zapytałam, praktycznie z automatu.
– Hej Tatiana, Gosia z tej strony, masz może gdzieś zapisaną datę egzaminu z Komunikacji Społecznej? Mnie ostatnio nie było a podobno ten facet (wykładowca) podawał ostatnio termin i zagadnienia do egzaminu.
– Musiałabym sprawdzić w notatniku, poczekaj sekundkę, dobrze?
– Nie ma problemu.
Przeszłam do swojego pokoju (do sypialni) gdzie na biurku leżał laptop i notatnik na studia.
Otworzyłam go na ostatnio zaznaczonej stronie i zaczęłam czytać zarówno dla siebie jak i do telefonu:
,,Do zrobienia, prezentacja z Metod Przekazu, przygotować ankietę z Języka Medialnego, napisać referat z Nowoczesnych nurtów Komunikacji oraz przygotować się na egzamin z Komunikacji Społecznej na następny czwartek, sala 019”.
– Jezu…, ale mnie uspokoiłaś, myślałam, że to jest jeszcze w tym tygodniu. – Z ulgą odpowiedziała Gosia, niemal w tym samym momencie, w którym skończyłam czytać.
– Masz materiały czy podesłać Ci je mailem? – Zapytałam, niejako sama sobie już odpowiadając.
– Jeśli to nie jest problem to będę wdzięczna jak mi je podeślesz…
– Przecież to żaden problem, przecież nie jesteśmy maszynami i zawsze o czymś można zapomnieć. Prześlę Ci wieczorem materiały dobra? – Oczywiście że skłamałam, jakby się ktoś zastanawiał, jeszcze nie widziałam, aby Gosia sama pamiętała o czymkolwiek związanym ze studiami, ale przecież jej tego nie powiem, znajomość nią ułatwia mi kontakty z innymi grupami.
– Dzięki, znowu mnie ratujesz, może w podzięce dasz się zaprosić na małe piwko?
– Wiesz co, nie wiem, mam dużo pracy, poza tym kiedyś trzeba się uczyć… – Próbowałam się ratować, piwko z Gosią nigdy nie mogłoby skończyć się dobrze.
– Weź przestań, nie jesteśmy już w podstawówce abyś musiała się tłumaczyć nauką. Zróbmy tak, zadzwonię do Ciebie wieczorem jak będą się ludzie zbierać. Przemyśl to.
– No nie wiem… Ja raczej… – Tu Gosia nie dała mi nawet dokończyć, leciała tak zwanym longiem jakby rozmawiała ze samą sobą.
– Dobra, to jesteśmy umówione, muszę już kończyć. – I po tych słowach rozłączyła się pozostawiając mnie z poczuciem niepewności.
Odłożyłam telefon i ponownie wzięłam ręcznik z łóżka, na które rzuciłam go, gdy Gosia zadzwoniła, ale podnosząc ręcznik, zauważyłam pod łóżkiem znajomy kształt.
– A może by tak… – Zaczęłam się zastanawiać tuląc ręcznik jak pluszowego misia.
Po krótkiej chwili tej zadumy, stwierdziłam, że to może być to czego dziś najbardziej potrzebuję.

Tak więc, nie zastanawiając się już dłużej, schyliłam się, sięgając ręką pod łóżko. Chwyciłam znajomy kształt i przyciągnęłam do siebie. Mym uszom dał się słyszeć przyjemny szelest znany mi tak dobrze. Oczom ukazała się stopniowo wysuwająca się paczka moich różowiutkich pampersów z nadrukami księżniczek Disneya i angielskich napisów typu ,,Mała słodka Księżniczka”. Uśmiechnęłam się sama do siebie patrząc na paczkę pieluszek. Sięgnęłam ręką nieco głębiej pod łóżko jednak niczego nie wymacałam, więc położyłam się na łóżku i skierowałam głowę ku krawędzi łóżka, tak aby wystawała a następnie wychyliłam się ku ,,pod łóżka”. Teraz to już wszystko widziałam i już beż żadnego macania i szukania ręką po podłodze, sięgnęłam po leżącą tam drewnianą skrzyneczkę i wyciągnęłam ją. Niemal spadłam z łóżka wyciągając ją jednak to mnie nie zniechęciło, wiercąc się nieco, usiadłam na łóżku ,,po turecku” i otworzyłam swój kuferek skarbów.
Znajdowały się tam: dwa smoczki (jeden zwykły, dziecięcy, drugi typowo tworzony dla ABDL), butelka stylizowana na tej dla dzieci jednak o pojemności jednego litra oraz posiadającej smoczek przystosowany dla osób dorosłych, oraz na samym dnie kuferka znajdował się różowy strój składający się spódniczki, jasnoróżowej koszuli z elementami mocniejszego różu, białe skarpetki, które przy zakończeniu miały kilka falbanek.
Taki widok zadowoliłby każdego ABDL, mnie jednak czegoś tu brakowało, tylko czego?
Szukałam po pokoju zguby, jakby to ściany miały mi ją wskazać i poniekąd właśnie tak zrobiły. Ujrzałam na parapecie swojego misia, którego mam od czasów dzieciństwa i już wiedziałam, że to jego mi tutaj brakowało.

Przygotowałam sobie strój, pieluszkę i tym razem już ostatecznie, wzięłam ręcznik do jednej ręki, smoczka do drugiej ręki i poszłam do łazienki.
Napuściłam do wanny ciepłej wody, ciepłej, jednak nie gorącej, na tyle letniej by nadal delikatnie muskała moje ciało, jednak by nie była ona chłodna. Do wanny (już z wodą) nalałam troszkę płynu do kąpieli i rozebrałam się. Byłam tak wychowywana, aby składać rzeczy (nawet jeśli nadają się do prania), jednak dziś stwierdziłam, że mam to w głębokim poszanowaniu i wrzuciłam rzeczy do kosza na brudną bieliznę. Naga weszłam do wanny i położyłam się w niej, wzięłam smoczka, który niemal całkowicie wypełnił moje usta i zamknęłam oczy by nie mieć żadnych rozpraszaczy.
W łazience unosił się zapach różanego płynu do kąpieli, woda była przyjemnie ciepła, a smoczek przypominał mi o sobie i o potrzebie jego ssania. Byłam w raju, a przynajmniej byłam w tym punkcie, w którym czas spowalnia i chwila rozkoszy zamienia się w godziny (z mojej perspektywy). Rozmyślałam przez tą chwilę jak to jest, że gdy jesteśmy dziećmi to nie możemy się doczekać tego aż będziemy dorośli, a gdy już jesteśmy dorośli to oddalibyśmy wszystko, byleby tylko na powrót stać się dziećmi. Rozmyślałam nad tym jak szybko mija ten słodki okres dzieciństwa, którego zwykle się nie szanowało za dziecka, nad tym, dlaczego właściwie musimy dorastać, dojrzewać i zmieniać się w nudnych i znerwicowanych dorosłych, gdy jako dzieci wiodło nam się tak dobrze, tak radośnie.

Po tej chwili rozkoszy i zadumy, zaczęłam się myć jednak nadal mając w buzi smoczka, którego przez cały czas ssałam jakby był słodkim lizakiem w kształcie smoczka. Zapach płynu wypełniał mnie, w dodatkowe jego porcje wcierane w ciało tylko potęgowały uczucie beztroski. Brakowało mi w tej kąpieli brakowało mi jednak czegoś co jako dziecko, każdy robił a co było swoistą ikoną kąpieli, gdy miało się te 4-5 latek. Wzięłam w dłoń mydło, pumeks i kolejno zatapiałam je w wodzie, wydając przy tym dźwięki przypominające dźwięki dziecka bawiącego się w zatapianie statku.
– A teraz, statek piracki ,,Pumeks” napadnie na marynarzy federacji Mydła… – Mówiłam przez smoczek, opowiadając sobie o tym co chciałabym zobaczyć w mętnej już od mydła wodzie.
– PUF! PUF! PUF!! – O nie, kapitanie, to statek piratów. Atakują nas piraci!!! – Odpowiedziałam sobie starając się brzmieć jak ironiczna wersja kapitana statku z bajek.
– Piraci, do dział! Dziś nie bierzemy jeńców! Dziś poślemy ten statek na samo dno oceanu Wanniastego! – Podniosłam głos, jakby kafelki na ścianach były moją widownią, a ja była aktorką w szanowanym teatrze.
Wymieniłam jeszcze kilka celnych strzałów, pogadałam sama ze sobą naprzemiennie odgrywając rolę piratów i marynarzy ale im się jest starszym tym szybciej takie zabawy wyobraźnią się kończą, i tak po zaledwie 5 minutach tej zabawy, zobaczyłam swoje odbicie w lustrze, mnie siedzącej w wannie, z przerośniętym smoczkiem w ustach, w jednej ręce trzymając mydło a w drugiej pumeks, robiąc przy tym dość osobliwą minę. Poczułam się jakoś tak zawstydzona, niby nikogo w domu nie było, niby jestem u siebie i mogę robić w wannie to na co mam ochotę, ale nadal poczułam jakbym wiedziała, że jestem już za duża by bawić się w wannie jak jakieś małe dziecko. Cały czar prysnął, gdy wstałam i spojrzałam na swoje dorosłe ciało, na jego wymiary. Poczułam się, jakbym była dużą dziewczynką, którą Mama przyłapała na zabawie lalkami.

Rozdrażniona tym faktem, wyszłam z wanny i zaczęłam się wycierać, i suszyć włosy.
Owinięta w ręcznik i opatulona szlafrokiem wyszłam z łazienki wcześniej wypuszczając z wanny wodę i patrząc na nią ssąc smoczka, jakby fakt jego ssania miał przyspieszyć wodę.
Swoją drogą, stojąc tak naszła mnie taka myśl, iż wspaniałe to były czasy, gdy do zabawy nie potrzebowałam drogich zabawek, zestawów pół-zabawek, zestawów i kolekcji, a wystarczała do tego wanna pełna wody, trochę wyobraźni a zapewniało to większe i bardziej niesamowite przygody niż kiedykolwiek opisywane czy pokazywane w bajkach.
Woda wypłynęła już całkowicie i zrozumiałam, że dalsze stanie w łazience nieco mija się z celem, więc wiedziona tą myślą, wyszłam z łazienki. Pierwotnie chciałam pójść od razu do pokoju (sypialni), jednak zamiast tego poszłam do kuchni i wstawiłam wodę do czajnika by móc przygotować z niej mleczko.
– Dobra, puki mam jakieś dwie minuty zanim woda się zagotuje, mam pytanie, gdzie ja schowałam puder i mokre chusteczki? – Pytałam sama siebie w nadziei, że wypowiedzenie tego spowoduje, że szukane rzeczy odnajdą się i magicznie pojawią na stole.
– Tu ich nie ma… Tu też, a może są tu? – Przekopywałam już trzecią szafkę, ale ani pod zlewem ich nie było, ani w szafce z herbatą, ani nawet w szafce z patelniami.
– Swoją drogą genialne pomysły Tatianko, puder w szafce z patelniami, przecież to środek czystości a te trzymasz w łazience… – Tak, właśnie sama się skarciłam za swoje roztrzepanie.
Czajnik zawrzał i zdenerwowana na siebie zalałam butelkę wodą po czym dodałam do niej mleka w proszku i 2 łyżeczki cukru. Pełną butelkę odstawiłam by nieco przestygła. Poszłam do łazienki, gdzie nadal dało się wyczuć różaną woń płynu do kąpieli, schyliłam się do dolnej szafki pod umywalką, znalazłam puder, mokre chusteczki oraz oliwkę pielęgnacyjną do ciała. Wzięłam owe produkty i udałam się z nimi do sypialni, gdzie czekały już na mnie, mój strój i różowiutka pieluszka.

Jako pierwsze niemal idealnie musiałam ułożyć wszystkie produkty na łóżku tak aby wyglądały jak z obrazka reklamującego każdy z nich. Następnie otworzyłam pieluszkę i porozciągałam ją by z tej zwiniętej formy była bardziej przylegająca do ciała a przy tym nie powstały wycieki. Następnie, odwinęłam się z szlafroka oraz ręcznika zrzucając je ostentacyjnie na podłogę jakbym była na sesji modowej. Naga, położyłam się na pieluszce, poprawiłam ją tak by leżała idealnie pode mną. Następnie wzięłam oliwkę i powoli, i bardzo dokładnie starałam się ją wetrzeć w miejsca intymne, co było dość przyjemne. Po oliwce przyszedł czas na puder i tak otworzyłam pudełko z pudełkiem a z niego zaczął prószyć biały proszek, podobny do cukru pudru. Proszek przy pierwszym kontakcie z naoliwkowaną skórą, momentalnie zaczął się do niej przyklejać i tworzyć podobną do śniegu kołderkę na moich miejscach intymnych.
W sypialni unosił się zapach połączonych zapachów pudru i oliwki pielęgnacyjnych które razem dawały efekt Combo. Całość dopełniła pieluszka zapięta tak aby mocno przylegała do ciała, ale aby miała miejsce z tyłu na to charakterystyczne wybrzuszenie. Rzepy trzymały się solidnie na swoich miejscach, a gdy już w ubranej pieluszce usiadłam na łóżku, poczułam jak puder i oliwka ocierają się wzajemnie o ścianki pampersa i o moje ciało. Tego uczucia nie da się opisać Ziemskimi słowami, i to w żadnym ze znanych języków, nie miałam innej możliwości niżeli wydobyć z siebie lekkie i ciche ,,mmmm…”.

Pieluszka założona, ale to jeszcze nie koniec, przecież w samej pieluszce nie mogę zostać.
Szybko ubrałam koszulę i zapięłam jej guziczki, po czym wsunęłam nad pieluszkę, i zapięłam szelki by całość tworzyła różowy do przesłodzenia komplet. Na koniec próbowałam ubrać skarpetki, jednak nie było to takie proste, gdy pękata pieluszka uniemożliwiała mi pełne zgięcie się. W końcu jednak zwyciężyłam i ubrałam skarpeteczki.
– No, i teraz to jestem gotowa, jeszcze tylko mleczko i nie ma mnie dziś dla nikogo… – Powiedziałam do siebie z wyraźną dumą.
Wstałam, i zrobiłam krok w stronę przedpokoju, jednak w mojej pieluszce każdy nawet najmniejszy ruch powodował istne wymieszanie się zlepionego pudru a ten ocierał się o mnie co dawało bardzo przyjemne podrażnienie.
Przewalczyłam w sobie niewypowiedzianą chęć by zacząć się dotykać po pieluszce, masując ją w ten jeden, charakterystyczny sposób i powoli poczłapałam do kuchni.
Mleczko było już ciepłe, widać wystarczyło dać mu te 30 minut postoju a stało się gotowe do spożycia. Zakręciłam butelkę nasadką ze smoczkiem, gdyby ktoś na mnie patrzył z boku stwierdziłby, że wyglądam jak przerośnięte niemowlę trzymające w ręku przerośniętą butelkę, mieszczącą cały litr mleczka. Wróciłam do sypialni i położyłam się na łóżku starając się ułożyć w optymalnym ustawieniu będącym kwintesencją wygody i beztroski.
Wyjęłam z buzi przerośniętego smoczka, którego do tej pory cały czas miałam w buzi ssąc go namiętnie. Moje usta były już przyzwyczajone do smoczka i gdy go wyjęłam nienaturalne wydało mi się zamknięcie ust. Nie musiałam jednak długo trwać w tym stanie, smoczek z butelki szybko zastąpił miejsce tamtego i tylko ciepły od mleczka sutek (guma smoczka) spotkała moje usta a już nie panowałam nad sobą, nie mogłam.
Szybko i łapczywie zaczęłam zasysać mleczko z butelki, jakby moje życie od tego zależało.
Mleczko było bardzo syte i już po pierwszych 30 łykach poczułam, że pierwszy głód został zaspokojony, jednak nie przestałam, nadal pochłaniałam mleczko, bez opamiętania.
Samo uczucie ssania butelki było niemożliwe do zwalczenia a w dodatku jeszcze z ciepłym mleczkiem.

Poczułam w pewnym momencie, że mój brzuszek zaczyna się stawać pękaty i pojawiło się znajome kłucie w pieluszce. Nawet się nie oderwałam od butelki, wypuściłam z siebie istny wodospad, spływający wprost do pieluszki powodując jej napęcznienie.
Nadal nie przestałam ssać butelki, leżałam tak z jednej strony pochłaniając mleczko a z drugiej strony je wydalając. Noga zaczęła mi drętwieć do ciągłego rozwarcia ich tak by pieluszka miała dużo przestrzeni, więc odruchowo ją zgięłam co spowodowało, iż napęczniała pieluszka zgniotła się uwalniając już pochłoniętą ciecz. Poczułam, jak pieluszka staje się mokra, ale nie tak zwyczajnie mokra, a całkowicie mokra, na całej swojej powierzchni.  Z moich ust wciąż pochłoniętych zasysaniem mleczka, wydobyło się głośne ,,mmmm” będące istnym wyrazem zadowolenia i błogostanu w jakim się znajdowałam.
Butelka stawała się coraz lżejsza, coraz mniej w niej było mleczka, jednak nie martwiłam się tym, jako że z każdym łykiem byłam coraz bardziej senna.
Moje powieki zamknęły się i instynktownie jeszcze zasysałam mleczko, już bardziej z przyzwyczajenia niż z potrzeby. Czułam jak moje ciało staje się cięższe i wypełnione ciepłym mleczkiem, czułam, jak pieluszka otula mnie sobą powodując ciepłe poczucie bycia przytulaną. Tak, to ten moment, to już teraz, zasypiam…

 — Około 2 godziny później… —

  • Ding Dong – Rozległ się dzwonek domofonu.
  • Co? Co się dzieje? Kto to może być o tej godzinie? – Mówiłam sama do siebie, przecierając oczy, chcąc przeczekać etap dzwonienia i ponownie zasnąć.
  • Ding Dong!! – Dzwonek ponownie zadzwonił i tym razem już nie mogłam go ignorować.
    Wstałam i podeszłam do drzwi, przekręciłam kluczyk i otworzyłam zaspana drzwi, w których stanęła Gosia, ubrana w obcisłą sukienkę wyraźnie sugerującą jej zamiary oraz tak mocnym makijażem, iż w pierwszej chwili wydała mi się postacią z kreskówki.
  • Tatiana, dzwonię do Ciebie już pięty raz, czemu nie odbierasz telefonu. – Powiedziała w typowym dla niej roszczeniowym tonie.
  • Nie wiem, spałam, co się stało? – Zapytałam próbując pozbierać myśli, przypomnieć sobie o dzisiejszym dniu.
  • No miałam po Ciebie zadzwonić, miałyśmy wyskoczyć na piwko, ale wątpię by w takim stroju dali Ci cokolwiek innego niż soczek.
    W tym momencie zrozumiałam, mój umysł natychmiastowo rozjaśnił się i zrozumiałam, że właśnie rozmawiam z Gosią w różowym stroju a w dodatku z bardzo mokrą pieluszką, która wyraźnie już wystawała spod spódniczki.
  • Ja… To nie jest… Ale… – Nie mogłam wydusić z Siebie słowa, wszystko co mogłam zrobić to próbować co w efekcie wyglądało jakbym się dusiła.
    Poczułam jak moja pieluszka staje się coraz cięższa i ponownie ciepła, jednak nie z przodu, lecz z tyłu. Poczułam jak ciepła masa wypełnia tył mojej pieluszki niczym masa na ciasto blachę do pieczenia. Wybrzuszenie na pieluszce rosło aż stało się na tyle duże, iż dało się je zauważyć przez spódniczkę.
    Gosia zmierzyła mnie wzrokiem z wyraźnie malującym się zdziwieniem. Próbowałam coś powiedzieć, ale nie mogłam, to było za dużo dla mnie i tak jak stałam tak zaczęłam płakać.
  • Hej… Co się dzieje? Ale nie płacz, przecież jest już dobrze… – Próbowała mnie pocieszyć i uspokoić.
  • Ale ja, ty, to, tutaj, w tym, i…. – Nadal nie mogłam nic powiedzieć, płakałam.
    Gosia dalej próbowała mnie pocieszyć, uspokoić, ale to nic nie dawało i tak stałyśmy we dwie przedpokoju.
    Gosia zamknęła tylko drzwi i stało się coś czego nie się nie spodziewałam, Gosia po zamknięciu drzwi krzyknęła:
  • Tatiana, masz w tym momencie przestać płakać! – Miała surową minę i potężny głos który w połączeniu sprawił iż przestałam płakać. – Spójrz na mnie i nie smuć się już…
    Mój wzrok skierował się ku jej twarzy.
  • Posłuchaj mnie bardzo uważnie, nie możesz tak płakać i płakać, ani to nie pomoże, ani nic Ci nie da, poza tym wszyscy sąsiedzi Cię usłyszą. – Gosia przybliżyła się do mnie na odległość 20 cm od mojej twarzy.  – Teraz, myślę, że powinnyśmy zmienić tą pieluszkę, jest już tak pełna, że zaraz ją zgubisz. Proszę mi dać rączkę i zaprowadzić do sypialni.
    Normalnie powiedziałabym do siebie, że to się nie dzieje, normalnie opierałabym się i wyrzuciła Gośkę z domu, jednak w obecnym stanie nie miałam ani siły przebicia, ani możliwości zrobienia czegokolwiek innego niżeli złapanie jej za rękę i zaprowadzeniu jej do mojej sypialni.

Gdy weszłyśmy do mojej sypialni, Gosia kazała mi się położyć na łóżku i zaczekać, więc posłusznie to zrobiłam. Gdy się położyłam poczułam jak ciepła masa w pieluszce rozpryskuje się na wszystkie strony. Gosia zaczęła mnie rozbierać, odpinając kolejno szelki trzymające cały komplet w jednym miejscu, zameczek spódniczki i guziczki koszuli. Czułam się bezsilna, kompletnie sparaliżowana tym co się działo. Gosia odpięła rzepy pampersa a ten momentalnie opadł na łóżko od ciężaru.
Do oczu znowu napłynęły mi łzy jednak Gosia zauważyła to i wsunęła mi smoczka do buzi, którego automatycznie przyjęłam. Dodatkowo podała mi misia i kazała mi sprawdzić, ile ma łatek na sierści. Zaczęłam więc liczyć w myślach kolejne łatki uważnie obracając go w każdą stronę. Gosia wiedziała co robi, gdy ja zajęłam się misiem, ona wzięła mokrą chusteczkę i zaczęła nią dokładnie wycierać moje miejsca intymne. Podniosła moje nogi i zaczęła wycierać moją pupę mokrą chusteczką. Właściwie to nie jedną a kilkoma jednak nie było to dla mnie ważne, dostałam zadanie by policzyć wszystkie łatki na misiu i chciałam to zrobić najlepiej jak tylko potrafiłam. Gdy Gosia już powycierała mnie ze wszelkiego niepożądanego brudu, wyciągnęła z paczki nową pieluszkę i rozłożyła ją w ten sam sposób, w który ja to robiłam poprzednio. Cały czas coś do mnie mówiła, jednak nie słuchałam tego, grzecznie wykonywałam jej polecenia nie zbaczając na to jakie było polecenie. Mówiła, rozchyl nóżki, więc rozchyliłam, mówiła nieś nóżki, więc unosiłam, mówiła podnieś pupę, więc podnosiłam.

Leżałam już na nowej pieluszce, a Gosia posypała moje miejsca intymne pudrem cały czas mówiąc do mnie ciepłym i miłym głosem a w efekcie czego czułam sie jakbym była jej Maluszkiem.
– Już, skończyłam, teraz słoneczko, zapniemy pieluszkę. – I jak powiedziała tak zrobiła.
Nałożyła górną część pieluszki na moje ciało i zapięła rzepy po czym poklepała mnie po pieluszce i powiedziała żebym leżała grzecznie a ona zaraz wróci.

Oczywiście mój umysł zaczynał już nieco rozumieć i zaczynałam się zastanawiać co się tu tak na prawdę stało. Czy ja na prawdę zostałam właśnie przewinięta przez dziewczynę, której normalnie nie wpuściła bym nawet do domu…?
Leżałam tak w praktycznie naga, jedynie z pieluszkę ssąc smoczka i dalej liczyłam łatki na misiu, jednak minęła już druga minuta a Gosi nadal nie było i zaczęłam się zastanawiać, gdzie ona jest i dlaczego właściwie ją wpuściłam do domu.
Moje myśli choć nadal nie w pełni sprawne i choć nadal nie w pełni ostre zaczynały krążyć w około Gosi, zaczynałam tęsknić za jej głosem, choćby po to by wiedzieć, gdzie ona jest.
W końcu zbierając w sobie wszystkie siły spróbowałam ją zawołać przez smoczek, jednak to co wyszło z moich ust było bardziej podobne do jęku wystraszonego dziecka niżeli zawołania dorosłej kobiety.
Gosia pojawiła się w drzwiach sypialni, trzymając w ręce butelkę wypełnioną mlekiem.
– Już, już jestem słoneczko. Byłam tylko na chwilkę w kuchni, ale już do Ciebie wracam. – To powiedziawszy podeszła do mnie i usiadła na łóżku tuż obok miejsca, w którym leżałam.
Gestem głowy pokazała mi, że mam się do niej przysunąć, i to zrobiłam jednak, gdy tylko się ruszyłam złapała mnie i przysunęła do siebie. Praktycznie rzecz ujmując leżałam na niej, wtulona w nią jak w przytulankę. Wyciągnęła mi smoczka z ust i zamieniła go ze smoczkiem z butelki. Przy tym zaczęła mnie delikatnie głaskać po policzku jedną dłonią a drugą trzymała butelkę.  Moje oczy były w nią głęboko zapatrzone, moje dłonie niemal automatycznie zaczęły dotykać jej włosów, łapać je i bawić się nimi. Czułam coś czego nie czułam nigdy, po raz pierwszy w dorosłym życiu czułam się całkowicie bezpieczna, całkowicie beztroska.
Mleczko łagodnie spływało po moim podniebieniu, choć było gęstsze od tego, które wcześniej sobie zrobiłam, było znacznie słodsze i bardziej sycące. Gosia głaskała mnie i poruszała się do przodu i do tyłu, jednak bardzo delikatnie. Kazała mi zamknąć oczka i spróbować wypić całą buteleczkę. Mówiła to tak łagodnym głosem, iż nie sposób było jej odmówić. Zamknęłam oczka jak mi kazała i pociągałam za smoczka.
Szybko usnęłam, bujana leciutko raz po raz będąc głaskaną po policzku.

Obudziłam się następnego dnia z pełną pieluszką, leżąc w swoim łóżku, przytulając misia i ze smoczkiem w buzi.  Wstałam z łóżka próbując sobie przypomnieć poprzedni dzień, jednak był jakby za mgłą, nie jasny, podobny do sennego marzenia zaraz po przebudzeniu.
Stwierdziłam, że muszę się przebrać w nową pieluszkę i tak też zrobiłam.
Gdy już wstałam z łóżka w nowej pieluszce zauważyłam na biurku leżącą karteczkę, która na pewno nie była pisana moim charakterem pisma. Wzięłam kartkę do rąk i zaczęłam czytać…

— Post Scriptum —

,,Droga Tatiano,
Myślę, że wczorajszy dzień był znacznie lepszym dniem niż go planowałam.
Już dawno chciałam to komuś powiedzieć, ale bałam się, że mnie byś źle zrozumiała.
Zawsze wydawałaś mi się oschła, jakbyś wszystko brała zbytnio na poważnie, zbytnio do siebie. Wiem, że nie masz o mnie dobrej opinii, wiem, że uważasz mnie za typową tapeciarę co tylko szuka sposobu by się upić. Nie winię Cię, pozory często mylą, ale Tobie one zwykle pomagały dojść do czegoś w życiu. Widzisz, wczoraj przyszłam po Ciebie, chciałam Cię wyciągnąć na piwo, jednak, gdy Cię zastałam byłaś nieco w swoim świecie, w świecie, w którym nadal możesz być małym słodkim Maleństwem noszącym pieluszki, pijącym z buteleczki i zasypiającym ze smoczkiem. Widzisz, ja też taka jestem, choć nie jestem Maluszkiem, tak bardzo lubię zajmować się takimi Maluszkami. Gdy po Ciebie przyszłam byłaś cała roztrzęsiona więc zajęłam się Tobą jak swoim własnym Maleństwem i myślę, że w pewien sposób Cię polubiłam.
Zrobiłam Ci mleczka na zapas i czeka na Ciebie w lodówce, musiałabyś je sobie jedynie odgrzać. Klucze od domu zostawiłam pod wycieraczką. Wiem, że zabrzmi to dziwnie, ale bardzo chciałabym częściej się Tobą zajmować.
Daj mi proszę znać, jak będziesz miała wolną chwilę.
A i spokojnie, nikomu nie powiem, nawet pożyczyłam sobie od Ciebie jedną pieluszkę.
PS. Pamiętaj, dla mnie możesz być Maluszkiem cały czas, słoneczko…
Buziaki,
Gosia.”

List przeczytałam niemal na jednym tchnieniu i od razu zrobiło mi się strasznie głupio.
Zawsze widziałam w Gosi prostaczkę, typową laskę, wykorzystującą ludzi, zawsze myślałam o niej jako o niechcianym intruzie a w rzeczywistości jest tak inna…
Te wydarzenie dało mi dużo do myślenia, zadzwoniłam oczywiście do niej zaraz po tym jak przeczytałam liścik i przeprosiłam ją za to jaka byłam dla niej.
To tylko jeden dzień, ale już wiem, że Gosia jest tą osobą, której brakowało mi w życiu, prawdziwej przyjaciółki.
Umówiłyśmy się, że w weekendy będzie u mnie nocowała, na okres weekendów będzie się mną opiekowała.
Teraz rozumiem, wczoraj był przecież Dzień Dziecka …


No i się doczekaliście, długo, bardzo długo czekaliście, i mam nadzieję że nie straciliście nadziei.  Tym razem to nie Mini Opis a Maxi Opis, najdłuższy jaki dotychczas napisałam.

Orygianał Grafiki 

3 Komentarze

  1. Mi się bardzo podobała kąpiel. Tyle radości w tym opisie. Taka prawda jakby były to osobiste, bardzo osobiste przeżycia. Niemal autobiografia bo tyle tam radości. Niemal osobiście dającej się odczuć. A opis wyoutowania się bohaterki opowiadania niemal epicko budujący napięcie. U czytelników – gorące policzki. Podobało się bardzo, bardzo.😍

    Polubienie

    1. Dziękuję bardzo, miałam pomysł na to Opowiadanko już długo w głowie, jednak nie potrafiłam go spisać tak by był on zadowalający. Cieszę się że Ci się spodobało, to jedynie sygnał dla mnie, że mi się udało osiągnąć cel.

      Polubienie

  2. I jeszcze takie przemyślenie, gdyż ciągle mam to opowiadanko w myślach. Jeszcze jeden fragment kołacze mi się po głowie: „…a gdy już jesteśmy dorośli to oddalibyśmy wszystko, byleby tylko na powrót stać się dziećmi. Rozmyślałam nad tym …” Ja też wciąż o tym rozmyślam. Często zastanawiam się nad tym i marzę, że jeśliby można by tak uczynić by moja osoba znów była maluszkiem to napewno starałaby się by każdy dzień jej istnienia był najpiękniejszym dniem jej rodziców. Jako dzieci nie rozumiemy niestety, że trud rodziców jest ogromny i nie należy sprawiać im kłopotów wychowawczych, a gdyby to ak można było zacząć jeszcze raz ale z wiedzą obecnie posiadaną byłoby przewspaniale. Wszyscy by na tym skorzystali, a ileż by było z tego radości. Niestety choroba zwana dorosłością nie cofa się i prawie zawsze zbiera swoje żniwo, a tym są właśnie „znerwicowani dorośli”, którzy najczęściej zapominają o tym pierwiastku dziecka w sobie stając się śmieszni.

    Polubienie

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.